poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Koniec + nowy początek! = ZMIANA :)

Kochani,

kończę swoją działalność na tym blogu. Przez ostatnich kilka dni przemyślałam tę całą moją dietę i wszystko co z nią związane i doszłam do kilku interesujących wniosków.

Zaczęłam SGD w lutym. Chciałam szybko schudnąć, więc pomyślałam sobie "na kim się wzorować jeśli nie na anorektyczkach?", skrupulatnie ważyłam jedzenie, połykałam tabletki na odchudzanie, zdarzyło się też prowokować wymioty. No i były pozytywne efekty - waga poleciała w dół.

W między czasie w mojej psychice zapanował chaos. Przestałam poznawać samą siebie. Z jednej strony cieszyłam się. Super, w końcu nie ciągnie mnie do jedzenia, huraaa... Z drugiej strony coś było nie tak, dlaczego wciąż patrzyłam na siebie w lustrze? Dlaczego uważałam że jestem brzydka, gruba, generalnie najgorsza z najgorszych? Dlaczego uważałam, że zjedzenie 400 kcalorii to wielka przesada? Dlaczego byłam święcie przekonana, że zrzucenie wagi jest ważniejsze niż zdrowie? 
W pewnym momencie zaczęłam się bać sama siebie, nie kontrolowałam tego ciągłego ważenia się, negatywnej oceny własnej osoby, tego patrzenia ciągłego na ludzi i oceniania ich tylko i wyłącznie pod względem wagi. Wszystkiemu zaczął towarzyszyć zły nastrój, brak chęci do życia, brak sił. Wydaje się, jakbym mówiła o jakichś odległych faktach, no ale tak nie jest, przecież to było jeszcze jakiś miesiąc temu!
Zaczęłam olewać studia. Wcześniej przygotowywałam się do każdych zajęć i błyszczałam wiedzą. A wtedy? Zero zainteresowania, zero słuchania, jedynie modlitwa o to by w końcu znaleźć się w domu.
Zaczęłam być drażliwa, kłócić się z przyjaciółmi, w efekcie z moim najlepszym przyjacielem przestałam się odzywać na miesiąc, bo zrobiłam 'focha' w odpowiedzi na jego uwagi do mojego dziwnego zachowania. Z drugim przyjacielem też nie byłam w najlepszych relacjach. Generalnie nic nie było takie samo. Kolorowy świat w moich oczach stał się tylko czarno-biały.

Po najgorszym kryzysie jakiś miesiąc temu było minimalnie lepiej, potem założyłam bloga i tu znalazłam schronienie, mogłam w końcu siedzieć całymi dniami i albo pisać, albo przeglądać inne blogi... Czułam się jak w raju, bo kręciłam się wokół tego co mnie najbardziej interesowało, czyli cholernej diety. W pewnym momencie odczułam że mam jakby dwie osobowości, jedna chce się dalej odchudzać i nie jeść, a druga (jakby jakiś cień rozsądku we mnie) prosi o zmiany i woła: "hej! przecież chcesz być psychologiem, a tymczasem sama jesteś psychiczna. ogarnij się dziewczyno!". 

No i się ogarnęłam.


Dziś już wiem, że mogę to zmienić. Dziś już wiem, że lekko bo lekko ale dotknęłam anoreksji i w dodatku sama się o nią prosiłam. Dziś już wiem, że bycie chudym nie da mi szczęścia. Moje nastawienie w ostatnim tygodniu zmieniło się o 180 stopni. Chcę być zdrowa! Chcę schudnąć, owszem, ale nie takimi metodami. Przecież marzę o dożyciu starości, o dzieciach no i o dobrej kondycji psychicznej - ta dieta może mi to odebrać. Pragnę dobra swojego ale i otaczających mnie ludzi. Nie chcę już patrzeć na mamę, która martwi się, że znowu nie jem, która wciska mi jedzenie... 

Czy zmiana myślenia i naprawa 'zoranej' psychiki poszła mi łatwo? Nie, skądże. Ale pomału zamieniając czytanie blogów 'pro ana' na tych preferujących zdrowy lifestyle, idę ku zdrowiu, ku szczupłej sylwetce i szczęściu!

No i jem. Może i bardziej kalorycznie (koło 1000kcal), ale za to zdrowo. Mam dużo siły i energii, której wcześniej mi brakowało i pożytkuję ją poprzez ćwiczenia, dziś zrobiłam 4 dzień 30days shred :)
Nie jestem dumna ze sposobu w jaki zrzuciłam 15 kilogramów. Ale czuję siłę by zrzucić kolejne 15, lecz tym razem bardziej troszcząc się o swój organizm i o siebie samą!

~~~~

Kochane,
Przeczytałam masę Waszych blogów, otrzymałam od Was masę 'motylkowego wsparcia'. Wtedy albo zazdrościłam Wam silnej woli ("wow, ona je tylko 100kcal dziennie!") albo w myślach potępiałam  ("jak można jeść AŻ 500 kcalorii codziennie!?"). Teraz chcę po prostu zwrócić uwagę na to, że dieta nie musi oznaczać głodowania i w ten sposób znęcania się nad swoim ciałem. Tak, to daje efekty, ale na ile trwałe, na ile zdrowe dla ciała i psychiki...?   Prędzej czy później SGD, ABC czy inna chora dieta sprawi, że nie będziesz już tą pogodną, silną i pełną energii osobą co wcześniej. Może będziesz zmotywowana do chudnięcia, może będziesz lżejsza o 10 kilogramów, ale nie będziesz szczęśliwa. Taak, też myślałam, że nie ma większego szczęścia niż bycie chudą...

Tak więc Droga Czytelniczko,
Może właśnie kończysz kolejny dzień SGD i Twój bilans został przekroczony o 2 kcalorie. Może stajesz w lustrze i widzisz masę kilogramów do zrzucenia, ale może to tylko Twoje złudne wrażenie? Może tych kilogramów w ogóle nie ma a Ty posiadasz tylko chude kosteczki pokryte skórą. A może masz tych kilka kilogramów do zrzucenia, zaokrągloną pupę czy grubsze uda, ale może to one czynią Cię uroczą, seksowną i kobiecą? Przestań patrzeć na Kate Moss, Anje Rubik, Nicole Richie i inne chudziutkie gwiazdy. Spójrz na taką Kim Kardashian czy Jennifer Lopez - są niesamowicie pięknymi kobietami własnie z tymi swoimi wielkimi tyłkami. I własnie z tymi swoimi wielkimi zadkami są uznawane za seksowne! Jeśli potrzebujesz diety poczytaj, stwórz dietę 1200 kcalorii zawierającą wszystkie wartości które powinna posiadać, zacznij ćwiczyć. Nie idź najłatwiejszą drogą tylko dlatego, że daje ona duże efekty! 

To, że kończę z tym blogiem, nie znaczy że kończę z blogowaniem. Zamierzam stworzyć bloga o mojej nowej diecie i nowym życiu. Tego bloga nie usuwam, bo mam nadzieję, że niebawem, gdy tylko znajdę czas i stworzę nowego bloga, będę się tu mogła podzielić z Wami linkiem do niego :)
Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że chwila zastanowienia nad Waszymi obecnymi dietami przyniesie rozsądne decyzje!

wtorek, 2 kwietnia 2013

i od początku - 1 dzień sgd!



Tak się cieszę! Życie znowu nabiera kolorów, jestem radosna,
ciągle się śmieję. Nie mam pojęcia co na mnie tak wpłynęło. Słońce, które dziś gdzieś tam zaczęło wyglądać? Dzisiejszy udany dzień? Cokolwiek to było - oby działało na mnie częściej! :)

Znów wraca mi ta niesamowita siła i energia, zarówno fizyczna jak i psychiczna, to przeświadczenie, że mogę przenosić góry, które czułam gdy w lutym pierwszy raz zaczynałam SGD. Nikt mnie wtedy nie mógł powstrzymać, jadłam wszystko idealnie według zasad, brzydziłam się słodyczami, no i... chudłam! Te kilogramy lecące w dół, ileż one dają radości! Czy da się to porównać z czymkolwiek innym? Przecież wygrana w lotka nie cieszyłaby mnie tak bardzo jak to moje zrzucone 15 kilogramów! :D


Spędziłam dziś dzień bardzo miło i przyjemnie. Najpierw wybrałam się na zakupy, zakupiłam bluzkę w H&M i prześliczny żakiecik w Reserved, czarną chanelkę. Polowałam na nią już od daaawna, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć takiej która by mi się naprawdę podobała i była w przystępnej cenie. A tu dziś taka niespodzianka ;) Potem poszłam spotkać się z moimi przyjaciółmi w ulubionej klubokawiarni. Chyba nawet nie dopuściłam ich do głosu, nie mogłam przestać paplać :D Jejjj, energia mnie rozsadza! 

~~~~

Jeśli chodzi o bilans na dziś, to miałam zjeść 650 kcalorii, a wyszło coś o połowę mniej...


jabłko (60)
serek wiejski (186)
2 wafle ryżowe (38)
----> razem: 284 kcal

Dlaczego tylko tyle? Otóż, jabłko zjadłam na śniadanie a serek wiejski z waflami przed wyjazdem na miasto czyli koło 12. Później już nie miałam czasu nic zjeść, wróciłam dopiero o 19 więc za późno na jedzenie.

Tak więc... 2 dzień kwietnia zaliczony!



No dobra, nie do końca zaliczony, bo teraz idę ćwiczyć :)

Pozdrawiam! 

Seksowne ciałko na dobranoc :D 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

kwiecień będzie lepszy!



Wszyscy po świętach biorą się w garść! Borę się i ja :D 
W marcu bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej, ogólnie starałam się przestrzegać SGD, ale miałam też swoje słabości. Mimo wszystko nigdy nie przekroczyłam chyba 1000 kcalorii (nie licząc świąt, ale to osobny temat...). Kwiecień będzie lepszy! Zrobiłam sobie jadłospis na cały tydzień według SGD, zaczynam jutro, przy czym odwróciłam tydzień i to w poniedziałek i wtorek mam 650kcal a w weekend 300 i 400. Poniedziałek i wtorek są dla mnie trudnymi dniami, bo jestem do późnego wieczoru na uczelni. Musiałam więc wprowadzić tę małą korektę :)






Z bloga http://chocoo-lady.blogspot.com/ zapożyczam pomysł "Akcja kwiecień".



Moje kwietniowe postanowienia:
1. Codziennie ćwiczyć!
2. Trzymać się ułożonego przeze mnie jadłospisu.
3. Pić przynajmniej 1,5l wody dziennie.
4. Poniedziałek - ważenie i mierzenie.
5. Jak temperatura pójdzie w górę - bieganie!
6. Skrupulatnie ważyć jedzenie i przeliczać kalorie.

No i oczywiście osiągnąć 60 kg !


Dzisiejszy dzień zrealizowany... No może oprócz tego, że nie trzymałam się jadłospisu, bo po prostu nie zjadłam dziś nic.

Ogólnie moje postanowienia wielkim wyzwaniem nie będą. Jedzenie ważę i przeliczam kalorie od dawna, to już jakiś nawyk. Staram się codziennie ćwiczyć. Różnie bywa z trzymaniem się ustaleń żywieniowych i piciem dużych ilości wody. Ale oczywiście, to się zmieni W KWIETNIU! :D 


Wago, proszę... leć w dół!:)


Pozdrawiam Was Kochane :*

NIE.

Nienawidzę siebie. Nienawidzę mojego ciała. Nienawidzę... Tak bardzo pragnę schudnąć choć 0,1kg. Uwielbiam to uczucie gdy widzę na wadze mniejszą liczbę. Ta satysfakcja, to coś dlaczego naprawdę warto być na diecie. Nic mi nie dostarcza tak cudownych emocji jak właśnie spadanie z wagi... A tymczasem co zrobiłam!? Nawpierdałam się jedzenia ile tylko się dało, nie zważywszy nawet na to, że nie mieściło mi się więcej w brzuchu. Moje oczy chciały jeść, musiałam jeść, czuć cokolwiek w ustach... Taki napad jedzenia. Świąteczny napad jedzenia.
Już wylałam z tego powodu wystarczająco dużo łez. Pora wziąć się w garść. Dziś głodówka. A jutro? A jutro ułożony przeze mnie, ściśle poprzeliczany jadłospis :) 

50 kg - coming soon <3