BILANS
śniadanie ~140 kcalorii
musli + mleko 0%
obiad ~130 kcalorii
cienki plaster piersi z kurczaka w papirusie + warzywa (ale ich nie liczę)
kolacja 150 kcalorii
3 wafle ryżowe posmarowane dżemem niskosłodzonym
suma: 420 kcalorii
Pierwszy raz od dawna skusiłam się na pierś z kurczaka. Nie wiem czemu, ale dawniej wydawało mi się, że to jakaś bomba kaloryczna i lepiej zjeść po prostu jogurt. A okazuje się, że wcale nie, tym bardziej że smażona w papirusie nie wymaga dodawania tłuszczu, którego ja unikam jak ognia (wystarczająco dużo mam go na ciele...). A sam papirus to z tego co pamiętam coś koło 10 kcalorii. Pierś w papirusie będzie częściej gościć w moim menu.
~~~~
W nawiązaniu do Waszych ostatnich komentarzy, które odnosiły się do mojej "listy" z poprzedniego posta:
-do chłopaka, który mi się podoba podejdę gdy będzie ku temu okazja. Póki co czuję się nieatrakcyjna i niestety to mnie blokuje... Ale jeśli tylko będzie okazja, zrobię to.
-włosy rozjaśniłam już trochę po zrzuceniu pierwszych 6 kg, a kolejną metamorfozę planuję dopiero gdy osiągnę mój cel, bo po prostu chcę zacząć całkiem inaczej wyglądać. A dodatkowo wizyta u fryzjera będzie nagrodą :)
-nie zamierzam nagradzać się jedzeniem. Wspomniane przeze mnie 'naleśniki z bitą śmietaną' są po prostu symbolem ogólnie jakiegokolwiek jedzenia, które chciałabym w końcu zjeść bez wyrzutów sumienia. Normalnie zjeść je, albo cokolwiek innego, nawet banana, i nie czuć wyrzutów sumienia, nie przeliczać w głowie kalorii i nie karcić się za wszystko co przelatuje przez mój przełyk. Tylko tego pragnę... Może gdy osiągnę cel, uwolnię się od tej obsesji dietowej... Co nie oznacza tego, że gdy cel będzie osiągnięty to ja rzucę się na fast foody. Absolutnie nie. Myślę, że nadal będę jeść tak jak jem, bo tak jestem przyzwyczajona i lubię taki tryb życia. A kaloryczne rzeczy nigdy nie przeszłyby mi już przez przełyk...
PS jedyną nagrodę jaką obecnie stosuje to ciuchowe zakupy. Przyznaję się, że jestem zakupoholiczką. To się powinno leczyć...
pozdrawiam!
Wszystko dobrze, wszystko... ALE podejdź już teraz. Im dł€żej czekasz tym szybciej czas ucieka, poterm bedzie za późno...
OdpowiedzUsuńBilans super, ale może powinnaś jednak jeść trochę więcej? Martwię się o Ciebie żebyś tam gdzieś nie zemdlała...
OdpowiedzUsuńZ chłopakiem to dobry pomysł, najlepiej podejdź jak będziesz się czuła dobrze sama ze sobą ;)
Powodzenia <33
Może jednak zwiększ trochę te kalorie? Chociaż 600-700. Na tylu też będzie chudła.
OdpowiedzUsuńUwierz mi, ja też mam takie zawroty głowy, a w domu po prostu zemdlałam i dziękowałam Bogu, że przynajmniej nie w szkole, czy wśród znajomych, rodziny. Zastanów się nad tym.
Myślę, że po osiągnięciu ostatecznego celu każdej z nas przydadzą się takie naleśniki z truskawkami bez wyrzutów sumienia i przeliczania wszystkiego na liczby.
http://you-have-to-be-strong.blogspot.com/
Przedświąteczne porządki potrafią być męczące. ;)
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście wypadałoby odrobinę zwiększyć ilość przyjmowanych kalorii (chociaż na kilka dni w tygodniu),albo wzbogacić dietę w warzywa i owoce-ogólnie witaminy. Ale to wszytsko zależy od ciebie . ;)
Trzymam kciuki i życzę sukcesów. :*
Zgadzam się z Czarownicą, ale nic lepiej nie robię... :P
OdpowiedzUsuńco do zakupoholizmu to ja mam problem w odwrotną stronę :D Oszczędzam, ale wydać...? Aż boli na samą myśl ;d To zapewne też powinno się leczyć, haha :D
Pozdrawiam, LLM.